Narrator
Delikatnie przesunął dłonią pomiędzy pasmami swoich jedwabistych włosów. Warknął w stronę budzika starając się zagłuszyć ten okaleczający uszy i psychikę głos.
- Matko Święta, mam to w dupie. - odburknął budzikowi zrzucając go z szafki i niszcząc go o ciemnobrązową płytkę na ziemi.
- Justin, śniadanie! - głos z dołu obił się o jego delikatne bębenki. Wiedział, że z mamą nie ma co się kłócić i wydostał się spod kołdry przesuwając stopą po zimnej podłodze. Na jego ciało wstąpiła gęsia skórka, gdy zapalił światło w łazience.
Gdy przebiegł przez korytarz szkoły wpadł na jedną ze skąpych, szorstkich uczennic z jego otoczenia.
- Biebzz.. - Mruknęła. - Naucz się chodzić, Skarbie. - przesunęła dłonią po Jego lewym, twardym biodrze.
- Anabelle, ja muszę lecieć na lekcje, cześć, do zobaczenia. - blondyn uśmiechnął się jeszcze raz zza ramienia i przeszedł przez korytarz.
Zna ją tyle czasu, a dopiero dziś coś się zadzieje.
Harry spojrzał niedowierzająco w ścianę obok niego i ujrzał tam zegarek. Obliczył ile czasu pozostało do końca lekcji i postanowił że.. Idzie spać, ponieważ zostały 43 minuty do końca. Ale to głos nauczyciela spowodował, że odrzucił próby i wsłuchał się w szorstki, skrzypiący głos.
- Witajcie, jak wiecie lub nie, do naszej klasy dojdzie nowy nauczyciel wychowania psychicznego - będzie nim 21 letni Louis Tomlinson. - Harry wyszczerzył oczy na tą wiadomość i starał się odnaleźć w Jego głosie więcej informacji. - Zaczyna on dopiero swój zawód, zrozumcie jak czasem będzie zakłopotany lub po prostu nie będzie wiedział jak się zachować. Gd - Pan Thergon nie dokończył, szatyn pozwolił przerwać profesorowi.
- Przepraszam, kiedy zacznie on pracę?
- Zależy co masz na myśli. - Styles wywrócił oczami.
- Kiedy zacznie nas uczyć. - Warknął zirytowany.
- Milej, Styles. - uśmiechnął się złośliwie. - Od tego poniedziałku.
Czyli zrospaczonemu nastolatkowi pozostało 4 dni normalnego życia.
Lecz on jeszcze o tym nie wie.
Delikatnie przesunął dłonią pomiędzy pasmami swoich jedwabistych włosów. Warknął w stronę budzika starając się zagłuszyć ten okaleczający uszy i psychikę głos.
- Matko Święta, mam to w dupie. - odburknął budzikowi zrzucając go z szafki i niszcząc go o ciemnobrązową płytkę na ziemi.
- Justin, śniadanie! - głos z dołu obił się o jego delikatne bębenki. Wiedział, że z mamą nie ma co się kłócić i wydostał się spod kołdry przesuwając stopą po zimnej podłodze. Na jego ciało wstąpiła gęsia skórka, gdy zapalił światło w łazience.
Gdy przebiegł przez korytarz szkoły wpadł na jedną ze skąpych, szorstkich uczennic z jego otoczenia.
- Biebzz.. - Mruknęła. - Naucz się chodzić, Skarbie. - przesunęła dłonią po Jego lewym, twardym biodrze.
- Anabelle, ja muszę lecieć na lekcje, cześć, do zobaczenia. - blondyn uśmiechnął się jeszcze raz zza ramienia i przeszedł przez korytarz.
Zna ją tyle czasu, a dopiero dziś coś się zadzieje.
Harry spojrzał niedowierzająco w ścianę obok niego i ujrzał tam zegarek. Obliczył ile czasu pozostało do końca lekcji i postanowił że.. Idzie spać, ponieważ zostały 43 minuty do końca. Ale to głos nauczyciela spowodował, że odrzucił próby i wsłuchał się w szorstki, skrzypiący głos.
- Witajcie, jak wiecie lub nie, do naszej klasy dojdzie nowy nauczyciel wychowania psychicznego - będzie nim 21 letni Louis Tomlinson. - Harry wyszczerzył oczy na tą wiadomość i starał się odnaleźć w Jego głosie więcej informacji. - Zaczyna on dopiero swój zawód, zrozumcie jak czasem będzie zakłopotany lub po prostu nie będzie wiedział jak się zachować. Gd - Pan Thergon nie dokończył, szatyn pozwolił przerwać profesorowi.
- Przepraszam, kiedy zacznie on pracę?
- Zależy co masz na myśli. - Styles wywrócił oczami.
- Kiedy zacznie nas uczyć. - Warknął zirytowany.
- Milej, Styles. - uśmiechnął się złośliwie. - Od tego poniedziałku.
Czyli zrospaczonemu nastolatkowi pozostało 4 dni normalnego życia.
Lecz on jeszcze o tym nie wie.
Leon kopnął fioletowy plecak leżący w ciemnych korytarzach jego szkoły. Usłyszał szloch, dziewczęcy szloch. Przeczesał dłonią włosy i delikatnie uniósł dłoń aby zapalić światło. W kącie zauważył drobną, szczupłą sylwetkę, twarz przykryta była stołem. Meksykanin podniósł pytająco brew podchodząc do ciała.
- Czy wszystko jest w porządku? - przykucnął i podparł się ściany na przeciwko siebie.
- Czemu miało by być w porządku? - zaśmiała się przerażająco gorzko. - Życie to nie bajka, nigdy nie jest idealne i czemu nie możesz iść? Rozpowiedzieć, że tne się? Osiemnastolatka?
- Przepraszam, czy ty.. Ty chodzisz tu do szkoły? - zapytał nie śmiało zaś w zamian usłyszał śmiech. Ten sam śmiech.
- Mamy razem zajęcia 3 razy w tygodniu. - zawstydzony spojrzał w podłogę a po chwili przeszedł wzrokiem po dziewczynie. Wstał i podał dłoń dziewczynie. Spojrzała na niego jak głupka.
- Czy wszystko jest w porządku? - przykucnął i podparł się ściany na przeciwko siebie.
- Czemu miało by być w porządku? - zaśmiała się przerażająco gorzko. - Życie to nie bajka, nigdy nie jest idealne i czemu nie możesz iść? Rozpowiedzieć, że tne się? Osiemnastolatka?
- Przepraszam, czy ty.. Ty chodzisz tu do szkoły? - zapytał nie śmiało zaś w zamian usłyszał śmiech. Ten sam śmiech.
- Mamy razem zajęcia 3 razy w tygodniu. - zawstydzony spojrzał w podłogę a po chwili przeszedł wzrokiem po dziewczynie. Wstał i podał dłoń dziewczynie. Spojrzała na niego jak głupka.
- Po co podajesz mi dłoń?
- Pomogę Ci wyjść.
I tak się wszystko zmieni.
No to powiedzmy sobie tak - Szczerze mówiąc z tego podoba mi się większa część, nie podoba mi się częściowo Leonetta, Ale to nie ja mam prawo głosu - jedynie wy. Takie moje zdanie.
I to jest beznadziejny dzień, jakiś smętny a od 14 siedzę w domu, na dupie i szczerze mówiąc powiem wam, że nic nie robię, więc napiszę rozdział.
Żegnam